W końcu udało mi się ulepić jakieś naszyjniki, z bardzo poważnego ale jednocześnie prozaicznego powodu - zamówiłam fajne, kulkowe łańcuszki! Uwielbiam je, sama miałam tylko jeden i wszystkie wisiory przewlekałam specjalnie na niego. Nigdy się nie zrywa i wygląda... jakoś tak słodko ;)
Na łańcuszku mamy tym razem dosyć duże, nadgryzione ciasteczko, następnym razem muszę trochę "wyciec" nadzienie!
U was też tak wieje? W takie dni mam ochotę ogolić głowę na łyso, bo nie jestem w stanie zapanować nad włosami (problemy współczesnego człowieka :P)