Do Borów Tucholskich pojechałam, aby odwiedzić mojego lubego, który wraz z kolegami pracuje tam przez całe wakacje. Obsługują mały ośrodek wypoczynkowy i zajmują się kompletnie wszystkim -od sprzątania do gotowania. Chłopaki dają radę, chociaż podczas pobytu ja też nie próżnowałam. Nauczyli mnie nawet obsługiwać kasę fiskalną! W końcu potrafię to robić! Pod koniec mieli zakaz nabijania na nią czegokolwiek (tak mi się to spodobało xD)
Pojechałam tam zupełnie spontanicznie, od razu po żaglach, dlatego moją największą bolączką był niedobór czystych ubrań (jak na mieszczucha przestało). Po tygodniu zupełnie przestało mi to przeszkadzać (aj haj przygodo! :D
Pomimo pracy mieli czas na kajaczkowanie po małym jeziorku Deczno, które jest tuż obok. No czy można mieć lepszą pracę!??
Tynka byczyła się tam całymi dniami, chociaż ktoś musiał zjeść te lody z popsutej lodówki, żeby nie utylizować ich w bardziej nikczemny sposób. Mój brzuszek do tej pory pamięta 10 sztuk lodów zjadanych dziennie xD
Polskie drogi z blisko rosnącymi drzewami, chociaż niebezpieczne, to kurcze przepiękne! Właśnie tędy jechałam po raz pierwszy autostopem! :D
Właśnie w takich odludnionych miejscach jak to, przypominam sobie jakie wady ma miasto. Na wsi wychodząc w nocy na dwór widać tysiące gwiazd. U mnie jak zliczę dwadzieścia to naprawdę dobry wynik.
Do wszystkich, którzy mieszkają w jakichś pięknych miejscach: wielkie zazdro! :D
Ps. Dzisiaj już wracam do domu (znowu!). Z pewnością mam za sobą mnóstwo nowych przygód!
Ps. Dzisiaj już wracam do domu (znowu!). Z pewnością mam za sobą mnóstwo nowych przygód!