Poznaj autorkę

Hej, hej!

Mam na imię Martyna i już od kilku ładnych lat prowadzę tego bloga. Początkowo była to strona poświęcona wyłącznie biżuterii, którą lepiłam z modeliny, jednak z biegiem czasu jego tematyka znacznie się rozbudowała. Jeżeli macie ochotę poczytać o fotografii, podróżach, rękodziele i różnych innych głupotach zajmujących młodą kobietę - zapraszam. Zero melancholii i pesymizmu! :D

  • Czytaj dalej...
  • Chcesz coś znaleźć??

    Zasubskrybuj!

    Pokazywanie postów oznaczonych etykietą fotograficznie. Pokaż wszystkie posty
    Pokazywanie postów oznaczonych etykietą fotograficznie. Pokaż wszystkie posty

    sobota, 29 listopada 2014

    W lesie

    Byłam bardzo niepewna tych zdjęć, gdyż po raz pierwszy używałam mojego nowego-starego obiektywu- Pallasa. Okazało się, że nie jest idealny a wyostrzenie nim jest niemalże niemożliwe. Na dodatek robi dziwnie zniekształcony dotyk. Pomimo wielu wad myślę, że zdjęcia wyszły tajemniczo przez te wszystkie rozmazania i niedoostrzenia ;D

    No to teraz foteczki z ostatniego jesiennego spaceru :)

    Mam nadzieję, że macie cudowny weekend! <3

    piątek, 21 listopada 2014

    Szarobury listopad

    Dzisiaj mam dla was kilka zdjęć, które w sumie robiłam z myślą o instagramie, przez co większość z nich jest pionowa. Zapomniałam, żeby zrobić również poziome wersje, które na tej stronie sprawdzają się znacznie lepiej.
    Na foteczkach biegam sobie po lesie bródnowskim, który gościł tu już kilka razy. Pomimo arcybrzydkiej pogody, część z nich bardzo mi się podoba, a pierwsze zostało już opublikowane przez kilka kont poświęconym Warszawie! :)
    Na koniec chciałam jeszcze pokazać zdjęcie najsmutniejszego psa na świecie. Nie wiem dlaczego cierpi na nim tak bardzo, ale czasem mam wrażenie, że Miśce bliżej jest do owłosionego skrzata niż psa >_<

    wtorek, 11 listopada 2014

    Prawie 23-latka

    Na dzisiejszych zdjęciach późno jesienny outfit sprzed kilku dni. W końcu udało mi się dopasować do czegoś mój zależały kapelusz. Pomimo zakradających się przymrozków, uważam że mamy nadal naprawdę piękną jesień, więc mogłam wyciągnąć mój cienki płaszczyk, który ma już uwaga, uwaga.. 8 lat! Kupiłam go jeszcze w gimnazjum :O
    Zwróćcie uwagę na serduszkowe rajstopy! Mama dorwała je dla mnie w jakimś outlecie, jestem nimi absolutnie zauroczona i mam nadzieję, że nie podrą mi się w tempie błyskawicznym (jak pozostałe zwykły to robić :(
    Cieszcie się ostatnimi podmuchami ciepłego słońca, winter is coming! >_<




    środa, 5 listopada 2014

    Pechowy Tamron SP AF 17-50 mm f/2.8

    Tamron SP AF 17-50 mm f/2.8


    Tamrona kupiłam na allegro. Jeśli jesteście zainteresowani, możecie wrzucić go w ceneo i zobaczyć ile takie szkło może kosztować. Mi udało się upolować  go za 200 zł (także nie wmawiajcie mi, że się nie da dziubaski! Po prostu trzeba porządnie szukać!)
    Jakaż byłam szczęśliwa, że w końcu mam czym zastąpić swój obiektyw kitowy, którego miałam serdecznie dość! Po wyjeździe do Grecji stwierdziłam, że nie nadaje się do niczego i szkoda go w ogóle trzymać. Sprzedałam go jakiejś poczciwej anonimowej osóbce, która się z nim teraz męczy (chociaż mam nadzieję, że będzie miała z niego lepszy pożytek niż ja!)
    Nowym obiektywem byłam zachwycona. Jego uniwersalność zepchnęła na dalszy plan wszystkie pozostałe szkła (dosłownie! Przez 2 miesiące był niemalże non stop podpięty do body i z łatwością zastępował nawet moją ukochaną portetówkę). Nadaje się świetnie zarówno do plenerów, jak i portretów (a dzięki autofocusowi i dużemu polu widzenia, także do samojebek)
    Dzięki ładnemu rozmyciu i wysokiej jasności, tło wychodzi z eleganckim, nie za mocnym bokehem. 
    Dodatkową zaletą jest to, że nie jest stałoogniskowy (prostym, ludzkim językiem - ma takie pokręciołko, dzięki któremu można przybliżać i oddalać. Taki jakby zoom!). Mogłam więc stanąć sobie dalej od fotografowanej osoby, dzięki czemu proporcje twarzy były zupełnie naturalne.
    Na dole przykładowe portrety zrobione w ostatnim czasie:
    A teraz kilka widoczków. Lubię, gdy pomimo dalekiej odległości fotografowanych obiektów, daje się wyczuć pewną głębię i dzięki nawet delikatnemu rozmazaniu ukazać poszczególne plany. W przypadku tego obiektywu byłam na to skazana (o czym jeszcze nie wspomniałam) i nawet przez chwilę mnie to nie zmartwiło. Podobny efekt udawało mi się uzyskiwać przy użyciu Canona 50 mm, ale przez jego małe pole widzenia, często nie mogłam uchwycić pełnego obrazu, albo musiałam się znacznie oddalać od fotografowanego tematu.
    Jego niska cena spowodowana była przede wszystkim lekkim uszkodzeniem - nie działały listki przesłony, przez co były cały czas otwarte na 2.8. Osobiście mi to nie przeszkadzało, bo i tak zazwyczaj korzystam z najniższych wartości. Mimo wszystko, nie był to nowiutki egzemplarz i byłam świadoma, że poprzedni właściciel nie zajmował się nim w należyty sposób.
    Pomimo świetnie układającej się nam współpracy (wszystkie zdjęcia na blogu przez ostatnie 2 miesiące były robione właśnie nim), i ogromnej miłości, obiektyw się popsuł. Nie wiem dlaczego, prawdopodobnie został uszkodzony przez przypadek. Nawet nie wiem w jakim momencie. Koszt naprawy to co najmniej 500 złotych, więc jak łatwo policzyć- kompletnie mi się to nie opłaca.
    Mimo moich dość smutnych doświadczeń z tym obiektywem, był to najlepszy i najbardziej uniwersalny kozak, jakiego miałam. Był stosunkowo ciężki, ale czułam w dłoniach, że TAK, TERAZ WŁAŚNIE ROBIĘ ZDJĘCIE. Więc jeśli kiedykolwiek go spotkacie - nie wahajcie się przed adoptowaniem go, zwłaszcza jeśli będzie w atrakcyjnej cenie. Dostaje on ode mnie w pełni zasłużoną rekomendację! ;)

    Z racji tego, że w tym momencie zostałam pozbawiona jakiegokolwiek uniwersalnego szkła, zdecydowałam się na zakup kolejnego, jeszcze tańszego obiektywu! Ale o nim opowiem, jak już go porządnie przetestuję (przyszedł dopiero wczoraj i na razie się poznajemy). Mam nadzieję, że praca z analogami i stałoogniskowcami wyjdzie mi na dobre!

    Jeżeli macie jeszcze jakieś pytania, albo czegoś nie opisałam zbyt dokładnie,- śmiało, można wypytywać!! ;)


    środa, 22 października 2014

    Deszczowa jesień na składowisku odpadów


    Hej, hej! Niestety natłok studiów okazuje się dla mnie wykańczający. Zajęcia od 8 do 17 dają się mocno we znaki i nie zawsze mam czas aby zajrzeć na blożka. To co dzieje się aktualnie u mnie, możecie oglądać na moim instagramie. To taki tymczasowy zastępca, kiedy nie mam zbyt wielu zdjęć do opublikowania ;)
    Dzisiaj chciałam pokazać wam foteczki z zeszłotygodniowej wycieczki. Co prawda może kojarzyć się ze szkolnym wyjściem, ale nie poszliśmy do parku czy kina. O nie, nie. Zbieraliśmy próbki gleby na składowisku odpadów. Niezwykle romantycznie, nieprawdaż?




    Na górze piękna Ryba, trzymająca wiertło, poniżej gotowa próbka świeżej gleby. Taka ziemia zostanie przetransportowana do laboratorium, gdzie już od jutra będziemy przeprowadzać doświadczenia i dowiemy się jakie substancje można znaleźć na terenie składowiska na poszczególnych głębokościach i cóż to może oznaczać. Fascynujące! :D





    Uważam, że zdjęcia wyszły iście post apokaliptycznie, dlatego, żebyście nie myśleli że cała Warszawa wygląda tak ponuro w deszczowe, jesienne dni, na koniec kilka wesołych zdjęć z tygodnia, między innymi z Miśką (piesem mojej babci)! Próbowałam ją trochę wyszkolić, aby ładnie pozowała na zdjęciach. 





    To pochmurne oblicze jesieni może być rzeczywiście nieco przygnębiające, ale mimo wszystko ta pora roku jest nasączona swoistym urokiem! 
    Tymczasem buziaczki! Wracam na zajęcia do laboratorium :))


    sobota, 11 października 2014

    Ściana ze zdjęciami


    Zastanawiałam się jaki post powinnam przygotować na dzisiaj. Odebrałam niedawno odbitki kolejnej partii zdjęć i mam gotowe dwa nowe scrapbookingowe albumy z naszych poprzednich podróży. Pomyślałam jednak, że muszą one jeszcze chwilę odleżeć. A nuż wpadnę na pomysł żeby je odpicować i zdjęcia na stronie przestaną być aktualne?

    Rzeczą, której na razie na pewno nie zmienię będzie moja ściana, którą ozdobiłam większymi, czyli standardowej wielkości odbitkami To wydruki moich ulubionych zdjęć... z mijającego roku. Zazwyczaj mam tendencję do drukowania fotek z moimi bliskimi, jednak tym razem starałam się wybrać również sporo zdjęć krajobrazów i natury. Mają mi przypominać nie tylko o tych, których kocham, ale też o tym co uwielbiam robić (żebym przypadkiem nie zapomniała i ciągle się rozwijała :))






    Sposób mocowania jest iście banalny. Każde ze zdjęć jest przyklejone na małe piankowe kwadraciki, które kupiłam w Empiku dawno temu. Dzięki temu nie niszczą ściany i mogą być wielokrotnie przemieszczane. Wydruki robiłam również w Empiku i jestem nimi totalnie zachwycona! Wybrałam wersję z papierem matowym, bo wiem jak to jest ze śliskimi. Nietrzymane w albumie zawsze zostaną okraszone śladami po palcach (które czasem nawet nie chcą zejść)

    To nie jedyne miejsce w którym mam zdjęcia! O nie.
    Mam jeszcze plakat podsumowujący rok 2012


    Zdjęcia i ulotki przyklejane spontanicznie do szafy w roku 2013


    Oraz wiele, wiele, wiele innych wydruków porozrzucanych po całym pokoju, po wszystkich półkach i półeczkach. Zdjęcia powoli zajmują każdy wolny skrawek ściany... I dobrze! Znowu doceniłam urok zdjęć, których mogę dotknąć i na które mogę patrzeć w każdym momencie!



    Przy okazji, wiecie że wczoraj zakończyło się losowanie. Zestawik wygrywa Dżej Nej (z bloga http://laboratoriumdzejnej.blogspot.com/) i bardzo proszę ją o kontakt :)
    Pozostałym bardzo dziękuję i strasznie mi smutno, że nie mogę każdej z was podrzucić czegoś fajnego. Dlatego nie lubię organizować losowań - zawsze mam wyrzuty sumienia, że tylko jedna fajna dziewczyna może wygrać ;((((