Poznaj autorkę

Hej, hej!

Mam na imię Martyna i już od kilku ładnych lat prowadzę tego bloga. Początkowo była to strona poświęcona wyłącznie biżuterii, którą lepiłam z modeliny, jednak z biegiem czasu jego tematyka znacznie się rozbudowała. Jeżeli macie ochotę poczytać o fotografii, podróżach, rękodziele i różnych innych głupotach zajmujących młodą kobietę - zapraszam. Zero melancholii i pesymizmu! :D

  • Czytaj dalej...
  • Chcesz coś znaleźć??

    Zasubskrybuj!

    środa, 20 sierpnia 2014

    Norwegia? Niech będzie!

    Unknown | 16:57 | |

    Naszą podróż rozpoczęliśmy z Modlina pod Warszawą.
    Sprawa z biletami lotniczymi była niezwykle skomplikowana. Przede wszystkim dlatego, że nie mieliśmy konkretnego pomysłu gdzie polecieć. Spędziłam kilkanaście godzin przeglądając oferty ryanaira, aby uzbierać jak najtańsze przeloty w jak najciekawsze miejsca. Ostatecznie wybrałam Kretę, ale podróż na nią okazała się tańsza z przesiadką w Norwegii niż bezpośrednio z Warszawy.
    Początkowy plan zakładał, że spędzimy czas tylko na Krecie, ale gdy znalazłam jeszcze lot na Cypr, szybko podjęliśmy decyzję i zabookowałam bilety na trasę: Warszawa-Oslo-Chania-Pafos-Kraków. Wygląda karkołomnie, ale w praktyce cała podróż poszła nam naprawdę sprawnie (chociaż mam na razie szczerze dość latania samolotami :P)

    Radek załatwiał bilety do Modlina, dlatego przyjechaliśmy 5 godzin przed czasem. Nie szkodzi. Poszwędaliśmy się trochę po lotnisku, a pół godziny przed otwarciem bramek chłopaki zamówili nawet pizzę z dowozem! Całe szczęście, bo jak się później okazało kolejny posiłek czekał na nas... matko. Jakim cudem ja wytrzymałam ponad 30 godzin bez jedzenia???? :O



    Po wylądowaniu byliśmy strasznie zmęczeni. Była godzina 23, autobusy do Oslo chodziły, ale koszt takiej przyjemności to około 150 zł. Mieliśmy kolejny samolot następnego dnia, więc postanowiliśmy spędzić noc na lotnisku! Bardzo polecam Oslo Rygge jako darmową noclegownię. Podłogi usłane były śpiącymi pasażerami. Niestety o 5 pojawili się nowi ludzie chodzący nam nad głowami, więc postanowiłam wybrać się nad pobliskie jezioro. No być w Norwegii i norweskiego jeziora nie zobaczyć!?






    Okolice lotniska (oddalone co prawda jakieś 1,5 godziny pieszo, ale na mapce wyglądało na blisko!) okazały się niezwykle urocze. Niestety pola wyglądały nieco przygnębiająco, bo jesiennie, a wyjeżdżając z Polski żegnała mnie pogoda wręcz tropikalna. Na pocieszenie zebrałam sobie cebulę. Ach. Taka norweska pamiątka! :D

    No i to upragnione norweskie jezioro. Tak. Tak w sumie to nic szczególnego. Mazury wydają się jakieś sympatyczniejsze, chociaż urzekły mnie te wszystkie słodkie domki poukrywane w pobliskich lasach.




    Mogłam z czystym sumieniem wrócić na lotnisko i przebrać się w krótkie spodenki! Czekał nas długi lot na Kretę, ale na szczęście samolot był w połowie pusty i mogliśmy się porozwalać na siedzeniach!

    Jeśli jesienna Norwegia was zasmuciła (bo przypomina o nadchodzącej i u nas jesieni), nie martwcie się. Kolejne zdjęcia was rozgrzeją, bo Grecja i zwłaszcza Cypr, wręcz przerażają swoimi temperaturami >_<

    Serduszkowa wyspa!

    PS. Jak pewnie zauważyliście zmieniłam wygląd bloga! Dzięki temu jeszcze lepiej będę mogła się skupić na zdjęciach a żadne różowe serduszka nie będą rozpraszać niczyjej uwagi! Mam nadzieję, że podobają się wam większe foteczki :D
    Dodałam też rozwijane menu na samej górze (żeby nie robić zbędnego bałaganu), a komentarze do posta są teraz na górze (musiałam też usunąć możliwość dodawania komentarzy przez facebooka, bo nie działały poprawnie). Muszę popracować jeszcze nad archiwum, ale całość wygląda już raczej spójnie ;)


    do usłyszenia!