Z tego co wiem na bloga czasem zaglądają fanki sushi, więc powiem wam, że byłam w sushi-raju
widziałam tego typu restauracje na zdjęciach w internecie, ale nigdy nie spodziewałabym się, że sama do takiej trafię! Taśma z pachnącymi daniami sunącymi tuż przed Twoim nosem, gotowe aby w każdym momencie je chwycić i zjeść - marzenie. W sumie udało nam się spróbować kilkunastu potraw, nie tylko typowego sushi, ale również sałatek, makaronów i deserów!
"nie obijamy się , nie Martyna?" <3
Czekoladki w dotyku przypominały małe, glutowate żyjątka, coś jakby budyń zamknięty w sypkim kakao! Nie wiem jakim cudem, nawet trudno dokładnie opisać mi tą konsystencję, ale smakowały fantastycznie!
każdy kolor talerzyka oznacza inną cenę (my akurat trafiliśmy na promocję i wszystkie talerzyki kosztowały tyle samo)
na końcu podchodzi kelner i zlicza talerzyki, na tej podstawie wystawia rachunek
i ulotka z pełnym promocyjnym menu. Zostawiłam sobie, żeby mieć na czym się wzorować :3
Na deser (bo zawsze jest nam mało), pierwszy raz w życiu próbowałam ostryg i macaroona (miałyście rację, szału nie ma, ale ciasteczko wyglądało naprawdę uroczo)!