Rety, rety... jak dawno nie było wpisu z Edynburga, a przecież na 3 dniach nasza szalona podróż wcale nie dobiegła końca
W tym poście pokażę wam zdjęcia znad malutkiej rzeczki płynącej przez miasto - Water o Leith nad którą swego czasu znajdowało się mnóstwo młynów (wiecie... płynie woda -> młyn może działać i dawać energię :D)
Miejsce jest nadzwyczaj urokliwe. Pełne ciasnych uliczek i słodkich kamieniczek pochylających się tuż nad wodą. Prawie Wenecja, tyle że tylko z jednym kanałkiem
Kulinarne testy Radzia, czyli chipsy o smaku haggis. No przecież musimy się edukować i poznawać dogłębnie obcą kulturę
Dean Village i monotonne budownictwo nie odstające estetyką od reszty miasta. Ta konsekwencja z jednej strony wprowadza charakterystyczny i magiczny klimat, z drugiej strony na dłuższą metę może być nieco denerwujące
A w rzeczywistości znów jestem blondynką i mam nieco krótsze włosy. Rety, jak to się szybko zmienia :3
Pomnik poświęcony piesowi, który po śmierci swego Pana wiernie czekał na jego grobie przez kilkanaście lat
I na koniec Tynka i Radzio w szalonych, rozgrzewających maseczkach :D