Drugiego dnia postanowiliśmy podbić górę Artura. Pagórek jak każdy inny, ale wygląda jak angielska górka. Czemu angielska? Po prostu. W moich wyobrażeniach szkockie wyżyny zawsze były pokryte wysoką, żółtą trawą kiwającą się spokojnie (albo z dziką furią) na wietrze i te absolutnie spełniły moje oczekiwania.
Szybki lunch. Coraz bardziej lubię sushi. Dobra. Po tym wyjeździe się w nim zakochałam. Potem odkryjecie dlaczego!
Piękna słoneczna pogoda. To miejsce na zdjęcie wyczailiśmy wspólnie z Radosławem. Aż mnie dziw bierze, bo to zazwyczaj ja zajmuję się ustawianiem do foteczek <3
Trawa! Dużo szkockiej trawy. Kojarzycie film One Day? Część scen była kręcona właśnie w tym miejscu
Na samej górze wiało. Wiało jak cholera. Cieszyłam się, że szkocka pogoda tym razem pokazała nam tylko jedną ze swoich ulubionych sztuczek i oszczędziła nam udręki w deszczu
Taki leżący na zboczu placek to Radzio-rozgwiazda. Podoba mi się w tym miejscu kontrast między naturą i rozwiniętą cywilizacją
Widok na pola golfowe. Golf to jeden ze sportów stworzony dla prawdziwych brytyjskich dżentelmenów
Ja na Cowgate. Mój outfit (co z resztą zobaczycie) niemal codziennie był taki sam. Co prawda zabrałam 3 sweterki, ale niemal codziennie nosiłam wszystkie na raz.
Most za mną jest położony nie nad rzeką a nad ulicą, a stojąca koło niego kamienica ma dwa wejścia. Na samym dole i na górnym poziomie
O wcale nie jest tak czysto. Praga wygrywa!
Na koniec słodkich sklepowych witryn ciąg dalszy i do zobaczenia podczas kolejnego dnia :D