Napadało tyle śniegu (znowu, znowu, znowu!) Mój chłopak nie miał więc wyjścia i musiał iść ze mną do lasu (bo bym nie dała mu żyć)
Śnieżna euforia udzieliła się nam obojgu. Wróciłam cała mokra od tarzania się w zaspach i bitwie na śnieżki (z racji tego, że to mój blog, mogłabym powiedzieć, że ją wygrałam, chociaż nie wygrałam, ale to nie ja zaliczyłam najbardziej spektakularną glebę tego sezonu :D i tak tego nie napiszę, bo później dostanę burę, że plotę wam jakieś farmazony)
a więc kolejna porcja śnieżnych fotek! Zima zawsze była porą roku, której nie doceniałam pod względem uroku, w tym sezonie staram się to nadrabiać
a tutaj letni wpis z tego miejsca!
i post sprzed roku (fotograficzny skill wyraźnie mi poskoczył :3)